Paring: Jonghyun x Key [SHINee]
Status: zakończone
Typ: partówka 3/3
Gatunek: smut / angst / POV
Ostrzeżenia: chyba nie...
Ilość słów: 2122
A/N: To już ostatnia część tego opowiadania. Przyznam, że chociaż nie jestem zadowolona z punktu gramatycznego, bardzo przyjemnie mi się je pisało (jednak z ociąganiem). Historia sama w sobie jest świetna. *skromność*
- Znaliście się niecałe dwa dni i już uprawialiście seks?!
Siedząca obok mnie dziewczyna wydawała się bardzo zaskoczona tym faktem. Żeby dodatkowo wyrazić swoją frustrację, zrobiła naburmuszoną minę i zmarszczyła uroczo nosek. Mimo wszystko nie mogłem się nie uśmiechnąć.
- Tak. Może to głupie, ale byłem wtedy tak mocno zakochany, że wszystkie moralności i zasady po prostu ze mnie uleciały.
Shin nagle posmutniała. Eh, chyba nie powinienem był tego mówić. Tak szczerze to opowiadałem jej przecież o swojej prawdziwej miłości, kompletnie przy tym zapominając, że jest we mnie zakochana. Mówiąc to wszystko mogłem ją przez przypadek dotkliwie zranić. Czy kochałem tą dziewczynę? Nie wiem. Po straconej miłości do Bummiego...... nie, wróć - po straceniu Bummiego już chyba nigdy nie zaznam tego uczucia. Przynajmniej nie w całości. W takim razie dlaczego nadal mieszkałem ze swoją "ukochaną", i mówię jej codziennie, jak bardzo ją kocham...? Tego niestety też nie wiedziałem. Prawdopodobnie potrzebowałem jakiejś aluzji. Słodkiego kłamstwa o spełnionej miłości i kogoś, komu będzie zwyczajnie na mnie zależało. Jednak bywały dni, w których czułem się naprawdę podle, żyjąc ze świadomością, że mydlę oczy tak kochanej dziewczynie jak ona. Była młoda, śliczna i wygadana - z pewnością znalazłaby sobie kogoś, kto ją naprawdę pokocha. A ja? Ja tylko wciskałem kit. Zarówno Shin, jak i sobie. W końcu doskonale wiedziałem, że moje serce należy całkowicie do Kibuma. Niestety chłopak zdążył zabrać je ze sobą...
- Jesteś pewna, że chcesz tego dłużej słuchać?
Zapytałem, tym razem nie przykrywając smutku fałszywym uśmiechem. Dziewczyna chwyciła mnie za rękę i delikatnie ją ścisnęła.
- Tak, oppa. Praktycznie nic o tobie nie wiem. Rzadko kiedy coś mi opowiadasz, więc skoro już zacząłeś chcę usłyszeć całą historię.
Westchnąłem ciężko.
- No dobrze. A więc spotykaliśmy się przez kilka miesięcy. Raz u niego, raz u mnie. Aż do jednej szczególnej nocy, a konkretniej poranka, który zniszczył wszystko to, co nas łączyło...
***
Było już późne popołudnie, kiedy coś mokrego zmusiło mnie do otworzenia oczu. Chwilę zajęło mi porządne rozbudzenie się i odzyskanie trzeźwości umysłu. Dlatego o tym, że nie leżę w swoim łóżku oraz, że pies Bummiego liże mnie po twarzy domyśliłem się dopiero po jakimś czasie. Usłyszałem chichot gdzieś z mojej prawej strony.
- Chyba Cię polubił.
- Tak myślisz?
- Tak myślę. Nie do każdego tak przychodzi.
Potwierdził Kibum, a potem dodał nieco ciszej: "ma psinka gust po tatusiu". Mimowolnie się roześmiałem, chociaż planowałem udawać, że nie usłyszałem ostatniego zdania. Tymczasem psu najwyraźniej spodobała się moja twarz, ponieważ nadal nie przestawał jej ślinić.
- Ej, synek. Zostaw trochę dla mnie.
Blondyn roześmiał się i złożył pocałunek na moich ustach. Odwzajemniając go, zdołałem usłyszeć niezadowolone fuknięcie pudelka, który obrażony wrócił do swojego kosza.
Mój Bummie był taki uroczy z rana! Rozczochrany, z lekko podkrążonymi oczami i zachrypniętym głosem. I kompletnie bez makijażu. Widocznie musiał wstać w nocy i go zmyć, bo jakoś nie kojarzę, żebyśmy wczoraj szli do łazienki. Mieliśmy ciekawsze zajęcia. Ale wracając do chwili obecnej: byłem taki szczęśliwy. kiedy mogłem bez problemu podziwiać jego śliczne piegi!
- Czemu się tak na mnie patrzysz?
Widocznie mój nadmierny entuzjazm został zauważony przez właściciela uroczej buźki.
- Wybacz... ale jesteś taki śliczny.
Odpowiedziałem, wyciągając rękę w stronę Kibuma i niemal z namaszczeniem przejechałem po jego piegowatym policzku.
- Nie z tymi piegami... one są wszędzie. I nie bez makijażu...
Chłopak zdesperowany zakrył swoje policzki obiema rękami. Ująłem je delikatnie w swoje dłonie, tak jakby moja porcelanowa księżniczka mogła się pokruszyć przy każdym zbyt gwałtownym dotyku.
- Dla mnie właśnie teraz jesteś najpiękniejszy.
Ledwo skończyłem to zdanie, a twarz Bummiego pokryła się rumieńcem. Byłem w szoku - chyba każdy by tak zareagował w tej sytuacji. Diva, która nigdy nie czuje zawstydzenia i nie ma granic rumieni się od jakiegoś głupiego komplementu? Nie, tego jeszcze nie widziałem.
- Muszę wyjść z Komme Des na spacer.
Blondynek nagle zmienił temat i wstał z łóżka. Za to tym razem moja twarz pokryła się rumieńcem. Okazało się, że chłopak był kompletnie nagi! Pomimo tego, że czułem się zawstydzony, nie mogłem oderwać od niego wzroku. Był taki piękny... Chętnie patrzyłbym na to cudowne ciało pod prysznicem i śledził palcami każdą strużkę spływającej po nim wody. Ale zaraz! O czym ja myślę z samego rana?!
- Jonghyun, do cholery!
Aż podskoczyłem na dźwięk własnego imienia. Bummie stał nade mną z na wpół rozbawioną i na wpół podirytowaną miną.
- Pytam się już trzeci raz czy idziesz ze mną!
- Aaa... przepraszam. Tak tak, idę.
Otrząsnąłem się w miarę szybko, zanim było za późno. Diva tylko zachichotał, wziął ubranie przygotowane wcześniej na wieszaku i zniknął w łazience. Zanim jednak to zrobił, powiedział:
- Wiem o czym pomyślałeś, zboczuszku~~!
Wiedział? Niby skąd widział?! Czyżbym był aż tak przewidywalny? Ja albo mój rumieniec... Tak czy siak potraktowałem ostatnie zdanie Bummiego jak zaproszenie. Wstałem z łóżka, ubrałem się i podszedłem do drzwi łazienki, zerkając przez dziurkę od klucza. W sumie do tej pory nie wiem czemu tak zrobiłem i co mną wtedy kierowało. Ta chęć pojawiła się tak nagle, że nie przemyślałem konsekwencji. Widok, jaki ujrzałem zwalił mnie z nóg. Diva stał pod prysznicem, kompletnie nagi i mydlił ciało. Woda wraz z pianą spływała stróżkami po jego szyi, ramionach, plecach, udach... Poczułem, że robi mi się gorąco. Była też taka chwila, że zapragnąłem do niego dołączyć, ale uznałem, że póki co dam mu trochę odpocząć. Wczorajsza noc zapewne i tak dawała się we znaki w dolnych partiach ciała Kibuma. Jednak wiedziałem, że jeśli czegoś zaraz nie zrobię, to oszaleję. I z taką właśnie myślą w głowie najzwyczajniej w świecie otworzyłem drzwi łazienki. Diva wyszedł już spod prysznica i wycierał włosy ręcznikiem. Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
- Może byś tak zapukał, co?
- Dinozaury nie pukają.
Odpowiedziałem, patrząc na jego rozbawioną minę.
- Poza tym raczej chyba nie masz nic przeciwko temu, że tu jestem.
Nie czekając na odpowiedź przemyłem twarz wodą i wypłukałem usta (ostatni raz zostaję na noc bez zabrania chociażby szczoteczki do zębów).
- Jasne, że nie. Ale nie miałbym też nic przeciwko jakbyś wszedł nieco wcześniej.
Uśmiechnąłem się.
- Jeszcze kiedyś wykąpiemy się razem, księżniczko. Obiecuję.
Chciałem dodać coś jeszcze, ale przerwało mi piszczenie psa, któremu udało się wejść do łazienki.
- Mógłbyś już z nim iść? Muszę się jeszcze ubrać, dojdę do ciebie później.
Oczywiście od razu się zgodziłem. Pudelek miał widocznie dość silną potrzebę, więc trzeba go było "teraz-zaraz" wyprowadzić. Natomiast ręcznik, który Bummie miał na głowie był na tą chwilę jego jedynym odzieniem. A znając Divę, nie ubierze się tak szybko.
Zagwizdałem, by pies poszedł za mną, a kiedy tak się stało, przypiąłem smycz do ozdobnej obróżki, którą miał założoną i wyszedłem z domu. Pogoda była dzisiaj nie za ciekawa. Chłodny wiatr owiewał moje policzki, przez co zacząłem żałować, że nie pożyczyłem jakiejś kurtki od Bummiego. Ponad to niebo wyglądało, jakby zaraz miał zacząć padać deszcz. Po prostu świetnie. Oby tylko mój kochany Kibum ubrał się nieco cieplej... i wziął parasol.
Kkomde zaciągnął mnie prosto do jakiegoś parku, a ja nie protestowałem. Spacerkiem okrążyliśmy każde drzewo i każdy krzew, tymczasem Diva nadal nie przychodził. Powoli zaczynałem się martwić, zwłaszcza, że ten nie odbierał telefonu. Spokojnie... na pewno nic się nie stało. Prawdopodobnie Kibum nakłada teraz kolejną warstwę podkładu, żeby zakryć piegi. Albo już wyszedł i zostawił komórkę w domu, jak to mu się często zdarzało. Pomimo tego, iż ciągle się upewniałem, że wszystko jest w porządku, nie przestawałem się jednak martwić. W końcu uznałem, że tego już za wiele - wziąłem pudelka na ręce i zacząłem iść w stronę domu Kibuma. Po drodze zaczął padać ten cholerny deszcz. Zakląłem cicho pod nosem, chowając pieska pod bluzę, którą miałem na sobie. Blondyn pewnie zrobiłby prawdziwą awanturę, gdyby jego ukochany piesek zamókł. Mimo swojego strachu uśmiechnąłem się na samą myśl o rozdrażnionej Divie.
I wtedy go zobaczyłem - stał na trawniku po drugiej stronie ulicy. Z miejsca ogarnęła mnie ogromna ulga, jednak również zastanawiałem się czemu chłopak się tam zatrzymał, zamiast iść do mnie. Wyglądał jakby na kogoś czekał... Zacząłem do niego biec i już chciałem krzyczeć, ale raptownie się zatrzymałem. Bummie nie był sam... Drugą osobę dostrzegłem dopiero po jakimś czasie - był to ciemnowłosy mężczyzna, odrobinę wyższy od Kibuma. Uśmiechał się do niego jak jakaś stewardessa! Razem rozmawiali, co jakiś czas wznosząc salwy śmiechu. Trzymali się za ręce... Poczułem się okropnie. Szczerze to nigdy nie pytałem blondyna o jego znajomości, ale skoro spotykaliśmy się już tak długo, spaliśmy ze sobą i kochaliśmy się nie powinien umawiać się z innymi mężczyznami, prawda? Chociaż... czy on mnie tak właściwie kochał? Nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Żaden z nas nie wyznał drugiemu miłości. Więc tak naprawdę co nas łączyło? Jednostronna miłość? Pożądanie? Przyjaźń? Seks? Nie wiedziałem i niestety nigdy nie miałem okazji się dowiedzieć. Ale wracając do tematu - poczułem się zdradzony. Myślałem, że Kibum specjalnie kazał mi wyjść wcześniej, żeby spotkać się z brunetem. Ale ja byłem wtedy głupi! Kiedy zaczęli całować się po policzkach, nie wytrzymałem. W mojej wyobraźni od razu się stworzyło się mnóstwo obrazów tej dwójki, splecionej w jednym uścisku. Nie... tego było już za wiele. Diva jest moja. To ja go kocham. Ja! I nawet jeśli on nie odwzajemnia moich uczuć, chcę spróbować go tego nauczyć. Nikt inny nie będzie całował piegowatej buźki mojego ukochanego!
- Jak mogłeś?!
Nie wiem dlaczego, ale byłem zdolny do krzyknięcia tylko tych dwóch słów... Przecież myślałem zupełnie inaczej! Chciałem walczyć o blondyna, a nie go obwiniać! I to był chyba największy błąd w moim życiu. Kibum przerażony odwrócił się, a ja zacząłem biec w jego stronę. Chłopak krzyczał, że to nie tak jak myślę i że wszystko mi wyjaśni. Nie słuchałem - wybiegłem na ulicę. Nie patrzyłem - usłyszałem pisk opon... Upadłem na ziemię, odepchnięty przez czyjeś drobne ciałko. Ostatnie chwile pamiętam jak przez mgłę, jednak pewnie i tak wszyscy już wiedzą co się potem stało. Kierowca, który potrącił blondyna najzwyczajniej w świecie spanikował i odjechał z miejsca wypadku. Natomiast ja znalazłem się przy nim niemalże natychmiast. Patrzyłem na niego. Na jego ciało, leżące bez ruchu na mokrej ulicy. Był taki lekki, kiedy brałem go na ręce... Przeszedłem na chodnik. Płakałem, tuląc go do siebie. Krzyczałem. Byłem gotów rwać sobie włosy z głowy. Dlaczego?! Dlaczego on, a nie ja?! Dlaczego mój ukochany Bummie? Przecież to ja miałem zginąć, a nie on! Czemu pozwoliłem mu się uratować - gdyby nie ja, nadal by żył! Nie mogłem w to uwierzyć. Nie chciałem w to uwierzyć. Przecież takie rzeczy dzieją się tylko na filmach! A to nie jest film, to prawdziwe życie. Chcę Kibuma z powrotem! Chcę żeby znów się do mnie uśmiechnął. Chcę oglądać jego śliczną buźkę z rana. Chcę, żeby zdenerwowany poprawiał grzywkę co pięć minut. Chcę, żeby znowu nazwał mnie Świętą Krową. Tymczasem on tylko... tylko spał. Deszcz zmywał krew z ulicy... Przemoczył nasze ciała, ale ja nie zwracałem na to uwagi. Tuliłem twarz do piersi swojego ukochanego, zanosząc się szlochem. W pewnym momencie zakrztusiłem się własnymi łzami. Nie mogłem oddychać. Na ziemię sprowadził mnie dopiero mężczyzna, który jako ostatni bezczelnie ucałował piękną twarzyczkę mojej Divy.
- ZOSTAW MNIE!!!
Wydarłem się wściekły, odpychając go. Przez cały czas tylko stał i patrzył, jakby nic go nie obchodziło. Później okazało się, że po prostu był w zbyt dużym szoku, by cokolwiek zrobić. Posłusznie zostawił mnie w spokoju. Samego, z krwawiącym sercem i małym pudelkiem, wiercącym się za bluzą.
W połowie historii rozpłakałem się tak bardzo, że musiałem kilka razy przerywać, by w ogóle móc dokończyć opowiadanie. Shin też płakała, tuląc się do mojej klatki piersiowej. Nawet Kkomde siedział zainteresowany i lustrował nas wzrokiem. Nie miałem serca zostawić tego psiaka samego.
- Więc... więc kim był ten mężczyzna. Wiesz, oppa?
Głos Shin sprowadził mnie na ziemię.
- Tak...
Wziąłem głęboki oddech. Mówienie o tym nadal sprawiało mi trudność.
- Rozpoznałem go w chwili, kiedy się do mnie odezwał. To był mój fotograf.
Dziewczyna niemalże otworzyła buzię ze zdziwienia.
- Mówił, że jest spokrewniony z Kibumem. Wylatywał na studia fotograficzne do Japonii i chciał się pożegnać, więc poprosił go o spotkanie. Dlatego Bummie się spóźniał. Dostał wiadomość tak nagle...
- A te... te pocałunki?
- Żegnali się. Tam skąd pochodził mężczyzna panowały takie zwyczaje.
- Czyli...
- Czyli to wszystko moja wina. Gdyby nie moje fałszywe oskarżenie, Kibum nadal by żył.
- Nie obwiniaj się, kochanie... Proszę...
- Zostaw mnie samego.
Uciąłem krótko, mając dość tej rozmowy. Na szczęście Shin posłuchała i grzecznie wyszła z pokoju. A ja? Ja będę się obwiniał już do końca mojego życia. Bo to ja niesłusznie oskarżyłem blondyna o zdradę. To ja wybiegłem na ulicę nie patrząc. A Bummie mnie odepchnął i sam zginął. Nie dowiedziałem się nawet czy mnie kochał. Ale biorąc pod uwagę to, że oddał za mnie życie, raczej tak. Co do fotografa... nadal nie wiem jak się nazywał. Wiem tylko, że w pracy przezywali go Żabą. Jednak niespecjalnie mnie to obchodzi, nie chcę go już nigdy więcej widzieć. Od śmierci blondyna moje serce ani razu nie zaznało radości. Tak bardzo go kochałem, że nie potrafiłem się cieszyć, gdy nie było go przy mnie. Mój kochany... gdzie teraz jesteś? Czy dbają tam o Ciebie? Zdesperowany wyjąłem nóż kuchenny z szuflady. Nie martw się Bummie... niedługo do Ciebie dołączę.
Ja płaczę T-T
OdpowiedzUsuńOpowiadanie cudowne, ale takie smutne... ;'(
Nie no następny angst xD
OdpowiedzUsuńTak łatwo zabiłaś Bummiego T_T Boszzz... płacze i pociągam nosem ;( Ale to było piękne, a zarazem straszne ^ ^
Szkoda, że takie krótkie, ale mam nadzieję, że jeszcze o JongKey napiszesz coś ;3
Weny~ <3
Co teraz zamierzasz napisać ? Ciekawa jestem nowego opo :3
OdpowiedzUsuńHaruko ~
Teraz piszę oneshot'a z TaoRisem, a w planach mam jeszcze MinKey, OnTae, kolejnego TaoRisa, GDxTOP, HanJoo oraz Taesia z... niespodzianką. ^^
Usuńo a ja ostatnio zaczęłam się przyglądać minkey i takie 'ooo boshee kawaaai ~ '
UsuńOntae nigdy dość <3
hmm ciekawe jaka niespodziaaanka, mm ? jakaś podpowiedź ? : d
Haruko~
MinKey to moje OTP, więc wiesz... ^^
UsuńA podpowiedzi nie ma! Będę wredna, tehehe. Istotą tego opowiadania będzie to, że Tae opisuje wszystko ze swojego punktu widzenia. Czytający będą musieli sami się domyśleć o kogo chodzi.
mhmm..
OdpowiedzUsuńno ciekawe czy zgadnę o kogo chodzi hahahaha
no już poprostu się doczekać nie mogę :3
Haruko ~
Wowowo to było takie smutne i ta samiutka końcówka z tym, że Jonghyun wziął nóż tak mnie zaskoczyła o.O
OdpowiedzUsuńserio myślałam, że to się skończy jakoś inaczej.. a tu nie.. chociaż to opowiadanie od początku nie miało szansy na happy end ja na niego liczyłam.. no ale sie przeliczyłam :/